Menu strony
Strona główna
Wiadomości
Nasza szkoła
Historia
Galeria
Filmy
Download
Księga gości
Forum
Albumy
Kontakt
Czytnik RSS
Wyszukiwarka
Dziennik elektroniczny

Kontakt

Dyrektor Szkoły
Alicja Szynal

tel. (16) 631 15 67
splubliniec@wp.pl 


Kalendarz

Administrator

spnowylubliniec@gmail.com

Rudka



       

Rudka - pod szczególną opieką uczniów i nauczycieli naszej szkoły znajduje się Pomnik wzniesiony w 1994 roku na Rudce (jest to nazwa terenowa pozostała po nie istniejącej obecnie wsi między Chotylubiem a Nowym Brusnem) upamiętniający śmierć 62 mieszkańców tej miejscowości, którzy zostali zamordowani przez członków UPA 19 IV 1944 roku. Po spaleniu wsi ocaleni mieszkańcy osiedlili się w okolicznych miejscowościach, także w Nowym Lublińcu i Starym Lublińcu.



 
   19 kwietnia 2009 r. minęła 65 rocznica pacyfikacji Rudki. Dzień 19 kwietnia 1944 r. przeszedł do historii. My dzisiaj mówimy o nim, jak  o każdym innym dniu z przeszłości, w którym wydarzyło się cos, co nie pozwala zapomnieć. We wsi Rudka dokonano pacyfikacji, czyli spalono wszystkie zabudowania i wymordowano prawie 60 mieszkańców, nie pomijając dzieci, kobiet i osób starszych…
   Takich pacyfikacji było wiele w czasie II wojny światowej. Okupanci nie mieli litości, nie było ani jednego dnia, w którym nie ginęli ludzie. Trudno było znaleźć rodzinę, która nie utraciła by kogoś bliskiego. Taka była rzeczywistość wojenna. Ale tutaj w Rudce mordu  nie dokonali okupanci tylko sąsiedzi…
   My – pokolenie, które w większości nie przeżyło takiej tragedii, odbieramy dni wojny jako coś okrutnego, ale każdy dzień II wojny światowej odbieramy tak samo. Jednak dla byłych mieszkańców Rudki, ten dzień, dzień 19 kwietnia 1944 roku był dniem najstraszniejszym ze wszystkich.
   Dzisiaj stojąc w tym miejscu, aż trudno uwierzyć, że ta dolina niegdyś ciągnęła się liczącą około 100 domów jedna z najbardziej polskich wsi w powiecie lubaczowskim. Żyjący tu ludzie w zgodzie z naturą rodzili się, żyli, kochali, umierali… pracując często od świtu  do zmroku z tej mało urodzajnej  ziemi starali się wyżywić siebie i swoje rodziny. Miejscowość ta słynęła przed wojna z wyjątkowego patriotyzmu mieszkańców, wśród których tylko jedna rodzina była pochodzenia ukraińskiego. Aż przyszła wojna…
   Przed II wojną światowa w powiecie lubaczowskim prawie połowę ludności stanowili Ukraińcy. Bardzo często polskich i ukraińskich  gospodarzy dzielił tylko płot, ale łączyło wspólne życie towarzyskie, obchodzenia wspólnego święta, przyjaźnie czy nawet małżeństwa… żyjące do tej pory  przez wieki w zgodzie narodowości polska i ukraińska zostały jednak w wyniku usilnych działań niemieckiego okupanta i grupki nacjonalistów spod znaku OUN pchnięte przeciw sobie…  Żyjący do tej pory obok siebie sąsiedzi stali się najgorszymi wrogami. Rozgorzał konflikt…
   Z Wołynia gdzie zaczęła się w 1943 r. antypolska akcja zaczęli docierać na ziemię lubaczowską emisariusze, którzy nawoływali do walki o niepodległą Ukrainę. Amok nacjonalizmu jak zaraza zatruwał umysły. Utworzona także w  1943 r. Ukraińska powstańcza armia – UPA rozszerzyła swa działalność w marcu 1944 r. na Lubaczowczyznę, a jej pierwszym dowódcą na tym terenie został jeden z późniejszych katów Rudki Iwan Szpontak – „Żeleźniak”.
   Powiat lubaczowski mimo, że zamieszkały w połowie przez Polaków miał się stać częścią niepodległej Ukrainy. Dowództwo UPA podjęło więc decyzje rozpoczęcia antypolskiej akcji także w powiecie Lubaczów. Według ukraińskich nacjonalistów nadszedł wreszcie czas by rozprawić się z polskimi patriotami. 
   Do pierwszego zbiorowego mordu na polakach doszło w marcu 1944 r. w Krowicy Hołodowskiej, położonej 10 km od Lubaczowa. Zginęło siedem osób. Dalsza  część czystki etnicznej rozpoczęła się w nocy 31 marca na 1 kwietnia, kiedy to oddziału UPA urządziły tzw. „krwawy april” , zabijając w Żmijowiskach  jedenaście osób, w Wólce Żmijewskiej sześć, w Lipowcu dwie i w Lisowczyku także dwie osoby polskiej narodowości.
Od początku też Rudka, ze względu na swa polskość, stała się solą w oku Ukraińców. Mieszkańcy Rudki świadomi grożącego niebezpieczństwa zakładając  we wsi placówkę Armii Krajowej i zaciągając nocne warty. Zwłaszcza, że już w 1943 roku Ukraińcy zamordowali dwóch mieszkanców tej miejscowosci Antoniego Szczygła i Marcina Mazurkiewicza.
   Tego tragicznego dnia 19 kwietnia 1944 r., gdy swój niechlubny chrzest bojowy przeszeł oddzial "Żeleźniaka", już świtało, więc część wart opuściła swoje stanowiska. To wtedy w chłodny mglisty poranek wjechały Rudki, od strony  Chotylubia 3 drabiniaste wozy. Na każdym z nich siedziało od 8 do 10 uzbrojonych przebranych za Niemców Ukraińców.

   Jeden z wozów zatrzymał się w pobliżu szkoły, kolejny przy domu sołtysa Bazylego Kalinowicza. Banderowcy polecili sołtysowi powiadomienie wszystkich mężczyzn we wsi, aby natychmiast przybyli na zebranie do szkoły. Najpierw rozmawiali po niemiecku, a w pewnym momencie przeszli na ukraiński demaskując się. Sołtys wyruszył z misją ale odwiedzając domy przestrzegał mieszkańców. Wrócił z niewielką liczbą gospodarzy i zakomunikował banderowcom, że ze względu na wczesną porę mało kto chce przyjść. Ukraińcy zażądali więc wydania całej broni, która znajdowała się we wsi. Zagrozili, że w przeciwnym razie spalą Rudkę. Sołtys chciał uciec, ale zostal uderzony kolbą karabinu w głowę i zastrzelony to samo spotkało i innych  przybyłych na zebranie. Po tej masakrze  jeden z upowców  wystrzelił  w górę zieloną rakietę i z różnych stron wioski  zaterkotały pistolety maszynowe i erkaemy. Buchnął w górę snob ognia, który stopniowo ogarniał słomiane strzechy i drewniane zabudowania. Wieś na skutek skupionej drewnianej zabudowy szybko stanęła w płomieniach. Okazało się, że wioska  otoczona była kordonem. Wewnątrz wsi już po chwili kilka grup banderowców zaczęło  chodzić od domu do domu podpalając je. Napotkanych mężczyzn na oczach bliskich od razu rozstrzeliwano. Jeśli gdzieś przy domu lub pod domem  była piwnica, wrzucali do niej granaty. Ginęły więc często całe rodziny, które zaalarmowane  wcześniej chowały się w rożnych kryjówkach, ale przeważnie w piwnicach.
   Mieszkający w pobliżu kościoła uciekli do świątyni,w której rozpoczęło się odprawiane przez księdza nabożeństwo. Głośne modlitwy najprawdopodobniej uratowały zamkniętych, gdyż banderowcy odstąpili od szturmu.
   Niektorzy mieszkańcy Rudki próbowali uciec. Wielu z nich jednak podczas tych prób zginęło dosięgniętych przez kule lub zadźgano bagnetami. Inni próbowali się bronić, ale za mało mieli siły lub zostali zabici  zanim dostali się do schowanej broni.
   W ciągu pół godziny ogień ogarnął niemal całą wieś. Mężczyźni uciekali, a kobiety, które próbowały ratować palący się dobytek, chwytali bandyci i wrzucali do ognia. Zewsząd słyszało się strzały, jęki ludzi i głosy palących się w chlewach i oborach zwierząt.
   Część mieszkańców Rudki ukryła się w pobliskim jarze, który był korytem potoku wysychającego w lecie. Ale i tam Ukraińcy ich znaleźli, otoczyli rozkazali, aby mężczyźni wystąpili. Wielu mając świadomość co ich czeka, ociągało się z wykonaniem polecenia. Co niektorzy korzystając z ogólnego zamieszania, przy pomocy żon i matek dokonywali prowizorycznej przebieranki za kobiety. I ci się uratowali. Gdy banderowcy uznali, że wszyscy mężczyźni zostali już oddzieleni od kobiet, zajęli stanowiska po obu stronach jaru i na oczach matek, żon i dzieci, rozpoczęli egzekucję. Wszystkich mężczyzn zamordowano...
   Kiedy już się całkiem rozwidniło, upowcy wycofali się w różnych kierunkach:na Łowczę, Gorajec, Podemszczyznę, Chotylub. Nastała cmentarna cisza przerywana tylko skwierczeniem dopalających się jeszcze resztek domostw.
   Po godzine ósmej z Nowego Brusna przybyło kilkunastu mężczyzn, którzy mieli tu swoje rodziny i krewnych. Próbowano gasić niedopalone gospodarstwa, ale był to już daremny trud. Wracali też ci, co schronili się w lesie lub okolicznych wioskach. Ze zgliszczy wyciągali ciała swoich najbliższych, krewnych i sąsiadów, próbowali ratować też jakiekolwiek ocalałe resztki dobytku. Większość z nich została tylko z tym co miała na sobie.
   Zginęło wówczas około 60 osób, w tym kilkanaścioro dzieci i kobiet; wszyscy padli ofiara bestialskiego napadu nacjonalistów z pod znaku UPA. Pomordowanych pochowano na cmentarzu w Nowym Bruśnie. Część z nich - we wspólnej mogile, bo nie miał ich kto chować. Wieś Rudka przestała istnieć a mieszkańcy, którym cudem udało się cało wyjść z  tej masakry wrócili jeszcze latem żeby zebrać plony, zostać jednak poza jednym wyjątkiem, rodziną Wójciaków, nie chcieli. Przez 3 lata tułali się po okolicznych wsiach, by wreszcie po akcji "Wisła" i wysiedleniu Ukraińców osiedlić się m.in w Starym i Nowym Lublińcu, Cieszanowie i innych okolicznych miejscowościach.
   Mord na Rudce był początkiem zorganizowanej akcji mającej na celu zmuszenie Polaków z ziemi lubaczowskiej do wyjazdu za San, miał być też przykładem konsekwencji dla tych którzy będą się opierać. Od tego też czasu nie ma w powiecie nocy bez napadu UPA, na którąś z miejscowości. Wśród tych które ucierpiały nidługo poźniej należy wymienić między innymi: Wólkę Krowicką, Chotylub, Kowalówkę, Dziewięcierz, Radruż, Łówczę, Jędrzejówkę, Lipsko, Nowiny Horynieckie, Wielkie Oczy... Trzeba było jeszcze ponad 3 lat ciężkich walk, śmierci wielu ludzi, mnóstwa łez, wysiedleń i akcji "Wisła" by ta ziemia znalazła wreszcie tak upragniony spokój... Jednak wiele wsi opustoszało, a ziemia długo leżała odłogiem czekając na nowych właścieli.
    Niewiele już osób pozostało, dla których tragedia Rudki jest wciąż żywa. Przejmując jednak od nich pałeczkę w sztafecie pokoleń walczmy o jej pamięć. Nam bowiem - mieszkańcom tej ziemi, ziemi lubaczowskiej, ziemi przesiąkniętej krwią naszych przodków, zapomnieć nie wolno.
   Dzisiaj, gdy z narodem ukraińskim zaczyna nas znów coraz więcej łączyć, nie możemy zapominać o sprawach trudnych, o bolesnych ranach, nie możemy ich pomijać. Miejsca takie jak to musimy czcić, pokazywać młodym i przypominać starszym po to, aby żadno już pokolenie nie musiało przeżywać podobnych dramatów, by znów mówiąc słowami Sienkiewicza "nienawiść nie wrosła w serca i nie zatruła krwi pobratymczej", byśmy mogli z czystym sumieniem powiedzieć "spoczywajcie w pokoju" - pamietamy... 
 
   
   


admin, 15-09-2008, odsłon: 12216
Komentarze

soban stanislawa (22-11-2008, 18:32:52)
tam spoczywa moj dziadek ktorego nigdy nie poznalam!

Jan Borcz (20-04-2009, 22:37:38)
Tam również spoczywa brat Wielkiego Patrioty Franciszka Sobania, zasłużonego żołnierza II Korpusu gen. Władysława Andersa w PSZ na Zachodzie.

P.K. (27-03-2011, 17:03:13)
Tam spoczywają mó dziadek i stryj. Nigdy nie dane było mi ich poznać ....

józek (09-05-2011, 12:08:56)

Moim zdaniem z jednej strony warto pamiętać o np. Rudce, Holokauście czy Katyniu, ale nie można tych antypatii czy to politycznych, czy to historycznych, przenosić na drugą dekadę XXI wieku. Mnie żaden Rosjanin krzywdy nie zrobił, poznałem dwójkę wspaniałych Ukraińców, tak samo żaden Niemiec mnie nie obraził ani nie wyzywał mnie. Czasy się zmieniły, teraz młodzi ludzie nie chcą żyć tylko historią, bardziej interesują nas praca, wykształcenie i poznawanie innych kultur niż właśnie owo rozdrapywanie ran. A z drugiej strony - dlaczego mamy pamiętać tylko o ofiarach II wojny światowej, podczas gdy o ofiarach rzezi w Rwandzie sprzed zaledwie 17 lat w mediach mówi się bardzo niewiele albo praktycznie nic? Czy w ten sposób w jakiś sposób znowu nie akcentuje się tego, że tylko Polska  jest najważniejsza? Pozdrawiam :)



Irina (09-01-2015, 23:07:45)
Dobry wieczór. Mam na imię Irina, jestem z Ukrainy. Mój dziadek pochodził z tej wsi Stephen Remisko. Może ktoś wie coś na temat jego rodziny. Czy ktoś może zrobić zdjęcie imion o tych, którzy zginęli. Jego matka była Barbara więcej, nigdy nie powiedział nic. Chciałbym poznać historię i pochodzenie rodziny. Błagam może ktoś coś wie. Dziękuję.

Irina (14-07-2016, 23:05:26)
Witam. Mój dziadek urodził się w tej wsi, ale w czasie wojny został przewieziony do Ukrainy. Nazywał się Stephen Remisko. Może ktoś jeszcze żywy z wioski może powiedzieć coś o jego rodzinie, będę bardzo wdzięczna.Ya proszę może ktoś wie coś o jego rodzinie. Wiem, że nazwisko jego matki było Barbara. Mój adres Іrа.80686@mail.ru Dziękuję.

Dodaj komentarz
Twoje imie i nazwisko:

Wpisz komentarz:


Przepisz kod zabezpieczający:



Zdalne nauczanie

Nasza szkoła


Adres

Zespół Szkolno-Przedszkolny

w Nowym Lublińcu

Nowy Lubliniec 75

37-611 Cieszanów

tel. (16) 631 15 67

splubliniec@wp.pl 

Facebook

Linki

Urząd  Miasta i Gminy 
w Cieszanowie
 

Kuratorium Oświaty 
w Rzeszowie

 Ministerstwo Edukacji i Nauki

Okręgowa Komisja Egzaminacyjna 
w Krakowie

Miasto Lubaczów

  Powiat Lubaczowski

Pogoda

booked.net

Galeria


Wykaz podręczników 
na rok szkolny
 
2020/2021

Konto użytkownika
Witaj,
nie jesteś zalogowany.

Zaloguj się
Generowanie strony [s]: 0.0137
Zapytania SQL: 21
© Copyright 2020